Repertuar filmu "Apocalypto" we Wrocławiu
Brak repertuaru dla
filmu
"Apocalypto"
na dziś.
Wybierz inny dzień z kalendarza powyżej.
Czas trwania: 138 min.
Produkcja: USA , 2006
Premiera: 29 grudnia 2006
Dystrybutor filmu: Monolith
Reżyseria: Mel Gibson
Obsada: Rudy Youngblood, Dalia Hernandez, Jonathan Brewer, Morris Bird
Łapa Jaguara – młody wojownik z plemienia zamieszkującego dżunglę, doświadcza dramatycznych zmian w życiu swoim i swoich współplemieńców. Odwieczny porządek harmonijnej egzystencji zostaje brutalnie zburzony przez okrutnych obcych przybyszów. Mężczyzna zostanie zmuszony do odbycia niebezpiecznej wyprawy do nieznanego mu świata, cywilizacji opartej na strachu i ucisku, gdzie czeka go straszny koniec. Nie poddaje się jednak i podejmuje desperacką próbę ratowania życia i ucieczki z przeklętego miasta. Miłość do żony i rodziny, więź z plemieniem dadzą mu nadludzką wprost siłę, potrzebną by samotnie przemierzyć dżunglę i stawić czoła depczącemu po piętach pościgowi.
Wasze opinie
Film jest dobry, obejrzałem go już kilka razy. Warto.
SWIETNY!!
polecam wszystkim, trzyma
w napieciu do konca swietna gra
aktorow, film bardzo wartosciowy
a przy tym tez bardzo ciekawy,
wszystko jest bardzo wiarygodne,
po prostu trzeba go
zobaczyc!:)
NIESAMOWITY FILM!!!
Naprawde polecam:)
Film jest ŚWIETNY !
Film polecam gorąco, jest
naprawdę interesujący i
trzymający w napięciu cały czas.
Akcja od samego początku do
końca - słowem świetne kino.
Jeszcze raz gorąco polecam.
to film wartościowy
Bez wątpienia jest to film
trudny, wielowątkowy,
poruszający zagadnienia
historyczne (z tąd wynika między
innymi jego drastyczność),
uczuciowe, egzystencjalne.
Osobiście uważam, przedstawioną
w filmie koncepcję powołania, za
bardzo trafioną. Cieszę się, że
film przedstawia indian jako
ludzi, nie jako zwierzęta-widząc
ich zachowania miałem nieodparte
wrażenie,że jesteśmy tacy jak
oni, tyle tylko, że my
współcześni "nie jesteśmy
uzleżnieni" od słońca,a od
bardziej przyziemnych rzeczy.
Nie polecam tego filmu
odczuwającym dyskomfort na widok
tryskającej krwi, bijącego serca
zaciśniętego w dłoni oprawcy,
ogólnie niepochamowanego
okrucieństwa. Zakończenie filmu
dość wyważone, niby z
happyendem, ale de facto tak nie
jest...
dno
film o zagladzie imperium
majow?? Koles - "ten z dobrych
majow" - ucieka przez dzungle
pol filmu
a goni go garstka "tych
zlych majow". Gdzie tu zaglada,
gdzie sens, gdzie to
okrucienstwo o ktorym tak
trabili. Nie mowie ze mi tego
brakowalo, ale moze to
sprawiloby ze w jakikolwiek
sposob zapamietalbym ten film. A
koncowka.. coz niech pozostanie
milczeniem...
bardzo ciekawy film
Gorąco polecam obejżenie
tego filmu. Bardzo mi się
podobało to, że nie jest to film
w języku angielskim :)
Przeważnie wszystkie fajne,
warte oglądnięcia filmy są w
englishu a ten nie! Jak w każdym
filmie kilka scen jest kiepskich
ale ogólnie 5/6.
Dwu godzinny film o niczym -
trzeba mieć talent !
Po co to było ? Film
historyczny ? NIE (500lat
historii w dwie godziny -
wyobraź to sobie)! Ambitne kino
akcji ? Na pewno, nie ! Dobre,
realistyczne mordobicie ? Na
pewno,tak ! W dużym skrucie film
o podróży w jedna stronę i
szybszym powrocie do punktu
wyjścia...!
film niezły ani rewelacja ani
dziadostwo
Ładne zdjęcia, aktorstwu
nic nie można zarzucić, dobra
dbałośc o detale, taki
dopracowany ładnie film, ładne
przekazy o odwadze, czy
podejściu do śmierci.
Tyle że film trochę razi naiwnością, taką dosłownością, od wiwisekcji dzika, poprzez mówinie wprost tego co powinno chyba dla widza z filmu wynikać. Takie ikony jak w kinie propagandowym trochę, w pasji pasowało to idealnie, w majówce już niekoniecznie.
Przed filmem dużo pisano że
Gibson coś tam chce wiekopomnego
przekazać, chyba nie wyszło, bo
albo się wszyscy skupiają na
fajnej akcji albo brzydzą krwią,
albo irytują jakąś wręcz
komputerową odpornością bohatera
na urazy.
Tak widac jakieś polepione
sceny które tak po oczach biją i
wołają : widzu teraz ci mówimy
że to złe a to dobre, albo widzu
teraz ci mówimy że bohater
przeżywa dramat wewnętrzny, Może
to dla dzieci było kręcone albo
co?
Tutaj jakby rezyser nie umiał się zdecydować w którą stronę chce iść i zaśmierdziało kinem sprzed iluś tam lat gdzie bohater w środku gwałtownej akcji wygłasza do siebie czy widza jakieś mądrości. Taki patetyzm jak z kina radzieckiego czy japonskiego (yamato brrrr).
troche tak jakby albo do
pasji wmontowac sceny pościgów i
bitew, albo gladiatorze dodac
bohaterowi mądre i ponadczasowe
sentencje, żeby je sobie
wygłaszał w wolnych chwilach.
czasem się po prostu nie
uda wpkować wszytskiego do
jednego wora
Film miał być ambicje być
filmem monumentalnym.
Ale cieniutko to wyszło,
czy kasy brakło czy co?
Mistrzostwo w oddaniu
napięcia w lesie to Predator,
dzungla prawie tam dusi. Tu taka
trochę oranżeryjna.
Mozna sobie obejrzec bo to jest film w miarę dobry, tylko dziwie się że sam sobie twórca troche go zepsuł. Ale Gibson tak ma ze wie wszytsko najlepiej w świecie. Mam nadzieję że przy nastepnej produkcji nie dam się naciągnąc przesadzonemu marketingowi i poczekam az film sie pojawi na DVD
buuu
hmmm a wiec film jak by
leciał w telewizji nie obejżała
bym go a co dopiero w kinie...
ale niestety kolega mowił ze
bardzo fajny wiec poszłam z
chłopakiem i obydwoje
żałujemy
Jestem bardzo zadowolony z
tego, że nie dałem się
zniechęcić do tego filmu.
Film bardzo realistyczny.
Nie ma w nim tego przed czym
mnie wielu przestrzegało:
podbijania wrażeń poprzez
skrajną eskalację krwawych scen
(to czego nie znoszę w kiepskich
horrorach). To prawda, że nie
jest to film dla ludzi o słabych
nerwach i małych dzieci. Polecam
ze względu na wspaniałe zdjęcia
i ciekawą tematykę - rzadko
prezentowaną w kinach.
Genialny
Film swietny. Kazdy kto
zna historie i lubi, bedzie
zafascynowany filmem. Prawda
jest, ze film jest krwisty, ale
Gibson pokazal obyczaje majow.
Tak bylo, poswiecali ofiary,
wycinali serca, zabijali sie,
nie ma zadnego klamstwa.
Poprostu tak bylo, a jak sie
komus tonie podoba to niech nie
idzie do kina. Kolejny doskonaly
film Gibsona. Oby tak dalej.
Film goraco polecam!
Doskonały !
Polecam ;-)
nie polecam
Nadal zastanawiam sie, czy
ogladac dalej czy przerwac...
jedyne, co czuje w tej chwili to
naprawde gleboki niesmak
(mozliwe, ze od tego wlasnie
"keczupu" z komentarza
kolegi)... i zastanawiam sie
Maja, co bylo "piekne i
wspaniale" w tym filmie...
Gibson zagubil w swoim
obrazie to, co najpiekniej
charakteryzowalo pradawne
kultury - ich mistycyzm... ale
coz, jesli ktos ma obsesje na
punkcie koloru czerwonego... Nie
polecam.
ale szmira
Ponad dwie godziny
ketchupu lejącego się po
ekranie, jeżeli ktoś lubi niech
obejrzy, wszystkim pozostałym
polecam spacer, wyjdzie
przynajmniej na zdrowie,
nieprawdopodny, wspaniały!!
Piękny film, bardzo piękny
, o tym jak zło walczy z dobrem
na ziemi od wieków.
Zło niestety jest bardzo
inteligentne.
Ale dobro ma moc gdyż Bóg
mu błogosławi i zwycięża.
Przepiekny film, o odwadze,
dobru, honorze. W każadym z nas
są te dwa zalążki : dobro i zło,
sami decydujemy który
wybieramy.
nie ten aktor
TEN TRAILER NIE JEST
WOGULE Z FILMU GLÓWNY BOCHATER
TO NIE TEN CO GRA W FILMIE WIEC
NIEWIEM OCO CHODZI NIECH SIE
KTOS PRZYZRZY DOKŁĄDNIE ZE TO
NIE GŁÓWNY BOHATER FILMU
APOCALIPTO
Porażka
Po obejrzeniu tego gniota
trudno mi było uwierzyć że Mel
ma z tym coś wspólnego.
do marek.karol
przepraszam, czy to jakiś
przedruk czy własna opinia po
obejrzeniu filmu? jeśli przedruk
to zalecam psychologa jeśli
własna opinia, to gratuluję
samozaparcia...
„Nadchodzi święty czas”.
Recenzja filmu Apocalypto...
„Nadchodzi święty czas”.
Recenzja filmu Apocalypto,
reżyseria Mel Gibson.
Obejrzałem twój kolejny
film.
I co?
No właśnie.
Szkoda kolejnej
niewykorzystanej szansy, drogi
przyjacielu z dalekiej
Australii.
Twój pomysł ukazania
upadku kultury Majów naprawdę
godzien był ekranizacji.
Ale niestety, podobnie jak
w poprzednich twoich filmach i
tej produkcji czegoś brakuje.
A przecież przy okazji
pisania recenzji „Pasji”,
zaproponowałem tobie, że przed
ekranizacją kolejnego filmowego
zamierzenia, możemy raz jeszcze
przejrzeć scenariusz.
Mogłem również asystować
na planie filmu.
Nie wiem, czy nie
chciałeś, czy też nie doszły do
ciebie te moje głosy.
Albo może po prostu nie
czytasz pisanych przeze mnie
recenzji twoich filmów.
A szkoda.
Uniknąłbyś tym sposobem
kilku błędów, których nie
ustrzegłeś się i tym razem.
Przystępuję zatem/więc do
recenzji twojego filmu.
Scenariusz oparty jest,
jak zauważam na trzech
zasadniczych wątkach i tworzą
one trzy kolejne etapy filmu.
Pierwszy z nich, to opis
codziennego życia grupy Indian z
pewnego plemienia.
Drugi to ukazanie
brutalnej rzeczywistości
cywilizacji Majów tamtych lat.
A więc ich religijnych
obrzędów i ceremoniałów,
skupiających się w tym czasie
przede wszystkim na składaniu,
celem przebłagania gniewu ich
bóstw, ofiar z
ludzi-niewolników.
A trzeci etap, który
wyróżniam, to wizerunek nowego
świata, ukazany na samym końcu
filmu ujęciem trzech
zakotwiczonych u brzegu statków,
oraz obraz grupy przybyszów z
samym jak domniemywam
Krzysztofem Kolumbem na czele
łodzi, zmierzającej już do
samego lądu.
Sceny zresztą samej w
sobie bardzo nieudanej, tchnącej
groteską, kiczem i zupełnie nie
pasującej do atmosfery,
nastroju, ani nawet i kompozycji
tego filmu.
Jest ona zbyt
przerysowana, sprawia wrażenie
nieco nienaturalnej i może nawet
wzbudzić lekki uśmiech na twarzy
oglądających ten film.
Niestety w taki sposób ja,
wytrawny krytyk filmowy na tę
scenę zareagowałem.
Postacie w łodzi wydają
się być nieprawdziwe, napuszone
i nazbyt dystyngowane.
A szkoda, bo jest to jedno
z ostatnich już ujęć tego filmu
i psuje cały jego dotychczasowy
klimat, a więc i jego
artystyczny dorobek i wymowę.
A więc drogi przyjacielu z
Antypodów, na tych trzech
etapach, przynajmniej ja tak to
odbieram i tak to widzę,
budujesz swój film.
I co dalej?
Brawo i słowa uznania za
bardzo umiejętne przede
wszystkim włączenie w cały plan
akcji wątków o charakterze
teologiczno-eschatologicznym i
umiejętne ich poukładanie
względem całej akcji filmu.
Jednak i tutaj nie
ustrzegłeś się przed jednym
dosyć poważnym błędem, a może
trafniejszym będzie określenie
zaniedbaniem.
Ale o tym w dalszej części
mojej recenzji.
A więc przede wszystkim
zauważam, że główny bohater,
który nazwany jest imieniem Łapa
Jaguara i nie jest to na pewno
imię przypadkowe, bo jaguar w
tamtejszej kulturze i
środowisku, to najpotężniejsze z
dzikich zwierząt, wydaje się być
on ukazywany w tym filmie jako
prefigura samego Odkupiciela,
Jezusa Chrystusa, Syna Bożego.
A więc tego, którego słowa
zapisane i utrwalone w Ewangelii
jak i historia jego życia już w
niedługim czasie głoszona będzie
na tej ziemi i na której
oddziaływać będzie z mocą jego
zbawczo-odkupieńcza ofiara.
Wskazuje na to bardzo
wiele elementów.
Przede wszystkim, jak już
wcześniej zauważam, jest to same
jego imię.
Łapa Jaguara, miano to
wydaje się mieć w sobie coś z
ogromnej, niezwyciężonej i
nieprzejednanej mocy.
Poza tym charakterystyka
osobowa głównego bohatera
wskazuje, że mamy do czynienia z
kimś o wyjątkowej sile
autorytetu, władzy w sobie i o
magicznym oddziaływaniu na
otoczenie.
I wyróżniam w tym
przypadku takie cechy i jego
przymioty jak: bezgraniczna
odwaga, która ujawnia się przede
wszystkim w bezkompromisowym
dążeniu do uwolnienia ukrytej w
pieczarze żony i małego jeszcze
synka, bezbłędne orientowanie
się w dosyć skomplikowanej
sytuacji, w której to
niespodziewanie się znalazł,
umiejętność zareagowania na
wszelkiego rodzaju przeciwności,
oraz zdolność przewidywania
następstw kolejnych wydarzeń.
Zauważam również, że na
pewno nieprzypadkowo w scenie
złożenia jego jako ofiary
bóstwu, w celu przebłagania jego
gniewu, towarzyszą zjawiska
podobne do tych, jakie
zachodziły w czasie śmierci
Jezusa na krzyżu.
I nie możemy nie zauważyć
tego podobieństwa, zanegować,
ani też i tego się wyprzeć.
A więc główny bohater tego
filmu ukazywany jest jako
prefigura Syna Bożego, Jezusa
Chrystusa.
Wydaje mi się, że możemy
być, co do tego zgodni.
Kolejny element, który
czyni go w tym podobnym, to
przebicie jego lewego boku, jak
miało to miejsce w przypadku
Jezusa na krzyżu wtedy, kiedy
ucieka on i chroni się przed
strzałami, razami i ciosami
śmierci zadawanymi jemu przez
jego oprawców.
I przechodzi on następnie
przez złożone w dole,
rozkładające się już złożone
przedtem bóstwu w ofierze
ludzkie ciała.
Jest ich ogrom i całe
multum.
Czyżby odniesienie do
przejścia przez śmierć i szeol,
zstąpienie do piekieł i powrót
do nowego życia samego
Chrystusa, czego i znów symbolem
w tym filmie jest dżungla, o
czym zresztą usłyszy on sam
zanim zacznie jeszcze swój
szaleńczy bieg o życie?
Tam jest dżungla.
Tam jest życie, powiada
ich, a jego niedoszły zabójca.
A kiedy po udanej ucieczce
i walce o życie jest już w
dżungli, będąc przy tym
dotkliwie zraniony, ukryje się
wtedy na drzewie.
A będąc na drzewie, jeżeli
dobrze zauważyłem w jednym z
ujęć, rozłoży ręce na
podobieństwo jak Chrystus na
krzyżu.
Na drzewie znajduje
ratunek, odpocznienie i
wytchnienie.
Przynajmniej na chwilę.
I znów rozpoczyna
szaleńczy bieg i walkę o życie.
W dalszej kolejności akcji
bardzo wymowna jest również
scena, w której to główny
bohater, nie widząc innego
wyjścia z trudnej sytuacji,
rzuca się z wodospadu w dół wód
rzeki.
I tutaj drogi przyjacielu,
uważam winien jesteś zaniedbania
wykorzystania tej sceny jedynie
na użytek głównego bohatera.
Odbieram tę scenę jako
symbol zmartwychwstania samego
Chrystusa.
Łapa Jaguara będąc już w
dżungli, a więc w krainie
wyzwolonej, rzuca się z mocą w
otchłanie wartko płynącej i
życiodajnej wody.
Spada w nie z wysokości i
wychodzi obmyty, a więc i
symbolicznie już uwolniony z
piętna niewolnika.
Niebieski kolor na jego
ciele, który symbolizował
niewolnictwo i ofiarę
przeznaczoną pogańskiemu bóstwu
jest już zmazany.
I naprawdę żałuję, że nie
wykorzystałeś tej sceny, którą
ja osobiście odbieram jako
prefigurę zmartwychwstania
samego Chrystusa, do
zarezerwowania jej jedynie dla
głównego bohatera.
Niepotrzebnym jest, wydaje
mi się, aby ścigający go
podążali tą samą drogą i tym
samym sposobem, co on.
Nie ma takiej potrzeby i
nie są oni tego godni.
I w następstwie akcji
filmu jego główny bohater ucieka
dalej i toczy z goniącymi go
walkę o życie.
Wiemy, że wyjdzie z niej
zwycięsko.
Jest już przecież w
krainie wyzwolonej.
Zadajemy sobie jedynie
pytanie, jakim sposobem to się
stanie?
I widzimy jak rozprawia
się z nimi i on sam i w jaki
sposób przychodzi jemu w tym z
pomocą sama natura.
Wykorzysta również, kiedy
będzie już w pobliżu pieczary, w
której ukrył swoją żonę z małym
dzieckiem, domniemywam
zastawioną przez nich samych z
tego plemienia jedną z pułapek.
W końcu dotrze do miejsca
ukrycia jego rodziny.
W międzyczasie jego żona
wyda już na świat drugie
dziecko.
Czy jest to symbol i
należy tę scenę odbierać jako
narodzenie do nowego życia z
wody chrztu świętego?
Być może tak.
Nie chcę jednak zbytnio
naginać treści filmu i
nadmiernie interpretować
niektórych scen i nadawać im być
może i nieco na siłę
teologicznego znaczenia.
Wydaje mi się jednak, że
być może i taki był zamysł
samego reżysera i że tę scenę,
jak również wiele innych, o
których piszę i które omawiam,
możemy odbierać i interpretować
właśnie w ten sposób.
Wszak do brzegów tej ziemi
przybiły już i zakotwiczyły
statki przybyszów z Europy, a
więc tych, którzy przyniosą tej
ziemi nową religię.
Poza tym zauważam również
i to, że kobieta wydając nowe
życie w wodach deszczu stoi na
podwyższeniu.
Czyżby kamień i dzięki
któremu mogła wesprzeć się i
który uratował jej życie, dając
również nowe, symbolizuje kamień
groty zmartwychwstania?
Kamień, który zakrywał
grób Chrystusa i z mocą dnia
trzeciego został odwalony?
Zwraca moją uwagę również
i ostatnia już scena pogoni, w
której to główny bohater dociera
do brzegów oceanu i wydaje się,
że to właśnie tutaj na otwartym
terenie, na podobieństwo jak
Jezus na pustyni wychodzi
zwycięsko z próby kuszenia,
również i w takiej scenerii
dokona się ostateczna walka
dobra ze złem.
Zdarzy się jednak coś
innego, coś więcej.
Rdzenni mieszkańcy tej
ziemi i do chwili obecnej
wrogowie i walczący ze sobą,
widząc tajemnicze i nieznane im
jeszcze zjawisko zaniechają
walki.
Zaniecha i Łapa Jaguara i
ścigający go oprawcy.
Co więcej, oni sami w
geście zainteresowania, odbieram
tę scenę również jako chęć
ostatecznego zerwania z
bezsensownym i nikomu
niepotrzebnym zabijaniem
niewinnych ofiar, co równoważne
jest woli zerwania z
dotychczasowymi wierzeniami i
otwarciem się na przyjęcie nowej
religii, zaintrygowani tym
zjawiskiem podejdą i zbliżą się
do przybyszów.
I rzeczywiście, wydaje
się, że czegoś oni od nich
oczekują.
Czegoś nowego i jeszcze im
nieznanego.
Przejdą obojętnie obok
Łapy Jaguara, jeden z prawej, a
drugi z lewej jego strony.
On sam powróci do dżungli
i ostatecznie uwolni już swoją
żonę.
I kiedy będą już obydwoje
nad brzegiem oceanu, a jego
nowonarodzone dziecko, hm (nota
bene chłopczyk, czy dziewczynka)
na jego rękach, wtedy w
odpowiedzi na pytanie swojej
żony, czy mają oni pójść do
przybyszów, czy też nie, powie
że powinni wrócić do lasu i tam
rozpocząć nowe życie.
Wydaje mi się, że tym
sposobem wyraża on, główny
bohater tego filmu i
przynajmniej jak ja to widzę
prefigurę Chrystusa, gotowość
swoją jak i wszystkich ludzi
dobrej woli tej ziemi do
przyjęcia słowa
Bożego-Ewangelii.
Oczekiwać oni będą na
przybyszów z innego kontynentu,
tych niosących zbawcze słowo w
swoich domostwach i w swoim
otoczeniu.
Zauważam również i to, że
całe to jego zmaganie się o
ocalenie swojej żony, nieugięta
walka o powrót do niej, a w
następstwie jej uwolnienie,
przypomina mi, przejście przez
ziemskie życie samego Jezusa
Chrystusa, Syna Bożego i to jego
zmaganie się o dobro dla
ludzkości i przyniesienie jemu
zbawienia.
A powrót do rodziny i do
nowo narodzonego dziecka,
odbieram też jako symbol powrotu
samego Chrystusa już
zmartwychwstałego do swoich
apostołów.
Podsumowując moje
rozważania dochodzę do
następujących wniosków.
Film ogólnie biorąc jest
zrobiony bardzo poprawnie.
Na uznanie zasługuje
przede wszystkim wartkość, jasny
plan akcji i jego dramaturgia,
oraz jak już wspomniałem
umiejętnie wkomponowane w całą
akcję filmu wątki o charakterze
eschatologiczno-teologicznym.
Zwracam również uwagę na
kilka bardzo wymownych elementów
w tym filmie, które nadają jemu
żywotność i czynią go
interesującym, trzymając w
napięciu, a same przewijają się
dość symetrycznie przez cały
czas trwania projekcji.
To przede wszystkim dosyć
jasny i klarowny plan
scenariusza, oparty na trzech
etapach, o których wspominam na
samym początku recenzji.
Poza tym znajduję jeszcze
inne wyznaczniki, które
spełniają podobną rolę.
I podobnie jak wcześniej,
wyróżniam trzy takie elementy.
Pierwszy z nich to scena,
kiedy Łapa Jaguara będąc już
pojmanym, związany i wraz z
innymi prowadzony w niewolę
ujrzy jak jego żona ukryta w
pieczarze ściąga sznur.
I jest to dla niego znak,
że ona żyje, że oczekuje na jego
powrót i wybawienie.
I świadomość ta przez cały
czas dodawać będzie jemu siły do
działania.
Druga kolejna scena, to
obraz małej dotkniętej chorobą
dziewczynki, a więc osoby
wyłączonej i oddzielonej od
społeczności, przepowiadającej
krwiożerczej cywilizacji rychły
upadek.
W geście końcowym sceny,
wykona ona bardzo wymowny ruch
rękoma, który w pewnym momencie
przyjmuje znak krzyża.
Ale przedtem zwraca moją
uwagę i to, że kilkakrotnie jest
ona odepchnięta i w końcu
pchnięta i to dosyć gwałtownie
drewnianym kołczanem w pierś.
Takiego uderzenia dziecko
nie mogłoby, ani wytrzymać, ani
też przeżyć.
A zatem cóż ta scena
oznacza, jaka jest jej wymowa i
znaczenie?
Wydaje mi się, że możemy
mieć absolutną pewność
proroczego charakteru jej osoby
i profetyzmu jej słów.
Dlaczego i z jakiego
powodu?
Nikt i żadnym sposobem nie
jest w stanie jej uciszyć.
A ona sama przemawia z
takim przejęciem i mocą ducha w
sobie, że dla pełni recenzji
warto i to w całości przytoczyć
wypowiadaną przez nią sekwencję.
Oto jej treść:
„Obawiasz się mnie.
I powinieneś...
Wszyscy, którzy są
nikczemni.
Chcesz wiedzieć jak
umrzesz?
Święty czas nadchodzi...
Strzeżcie się mroku dnia.
Strzeżcie się człowieka,
który przyprowadzi jaguara.
Ujrzycie jak odradza się z
błota i ziemi...
Dla tego, do kogo go
prowadzicie zniesie niebo...
I wymaże ziemię.
Ciebie wymaże.
I zakończy twój świat.
Jest teraz z nami.
...dzień będzie jak noc.
A człowiek jaguar
doprowadzi do waszej zguby...”.
I następna trzecia w
kolejności scena, którą
wyróżniam to ta, kiedy Łapa
Jaguara będąc w buszu i
uciekając przed swoimi
oprawcami, w pewnym momencie
zatrzyma się.
Dokonuje się w nim wtedy
przemiana i zmiana świadomości.
Zdaje on sobie w końcu
sprawę z tego, że nie może już
dłużej uciekać.
Że powinien pozostać
wierny poleceniu swojego ojca.
Nie może się już bać.
Nie może już dłużej
uciekać.
Są granice strachu i jest
miejsce i czas, w którym po to,
aby przetrwać należy podjąć
ostateczną i decydującą walkę.
On doszedł już do takiej
świadomości i dojrzał do takiego
stanu.
Zatrzymuje się.
Podejmuje to wyzwanie.
I wychodzi zwycięski.
I sceny te, te trzy, które
wymieniam uważam za kluczowe i
przełomowe w tym filmie.
Nadają one tej produkcji
filmowej siłę, kontynuację akcji
oraz wiarygodność, potwierdzając
jednocześnie klasę i fachowość
jej realizatorów.
Nie można też mieć nic do
zarzucenia aktorom kreującym
role w tym filmie.
Tylko kilku z nich to
aktorzy profesjonalni.
A najlepszymi aktorami
wydają się być dzieci, czy to te
towarzyszące pochodowi
pojmanych, czy mała i
przejmująca w swoich słowach
dziewczynka-wyrocznia, a przede
wszystkim genialnie, oczywiście
nieświadomie odtwarzający stany
grozy synek Łapy Jaguara, i to
przede wszystkim wtedy, kiedy z
matką pozostają oni uwięzieni w
pieczarze.
Ciekaw jestem jedynie,
jakie metody zastosowano na
planie filmowym w celu wywołania
takiego stanu u małego dziecka.
A swoją drogą, to w osobie
tego małego chłopczyka, mamy
chyba do czynienia z talentem
aktorskim czystej wody.
I wracając raz jeszcze do
ujęć moim zdaniem źle
zrealizowanych, albo i
niepotrzebnych, to wyróżniam jak
już wcześniej wspominałem dwa z
nich.
To końcowe, kiedy to
widzimy przybijającą do brzegu
łódź ze stojącym na jej przedzie
dowódcą armady Krzysztofem
Kolumbem i które opisywałem
dosyć wyczerpująco i szczegółowo
w pierwszej części mojej
recenzji.
Jest rzeczywiście, że
podkreślę to raz jeszcze po
prostu nietrafione.
I drugie, to scena
ukazująca skok z wodospadu,
którą to scenę zresztą aktor
odtwarzający główną rolę wykonał
sam, podobnie jak wiele innych
równie niebezpiecznych i
wymagających nieprzeciętnych
umiejętności kaskaderskich ujęć
w tym filmie.
I warto chyba w tym
momencie nadmienić, że jest on
czynnym sportowcem, uprawiającym
boks i biegi przełajowe.
I wydaje mi się, że scena
ta i że powtórzę to raz jeszcze,
dla mnie przynajmniej i tak ją
odbieram, jako prefigura
zmartwychwstania Chrystusa,
winna być zarezerwowana jedynie
na użytek tylko i wyłącznie
głównego bohatera tego filmu.
A jeżeli chodzi o dosyć
szeroko rozpowszechniony zarzut
zbytniego przerysowania
brutalności i okrucieństwa
niektórych scen, to mają one
taką samą rangę w swojej
głupocie, pustce i
niedorzeczności, jak dla
przykładu zarzucanie jakiejś tam
przeciętnej produkcji o tematyce
wojennej, że niepotrzebnie tak
gęsto ściele się trup.
Ale jest to domniemywam
opinia pokolenia wychowanego na
serialu „Czterej pancerni i
pies”.
A więc błogiej wojenki
ciąg dalszy.
Reasumując.
Brawo i tym razem drogi
przyjacielu z dalekiej
Australii.
A co ty na to, gdybyśmy
tak zrobili ekranizację mojej
najnowszej książki, „Władca
wielkiej Ziemi”?
Zapewniam, jest to
doskonały materiał na nie mniej
doskonały scenariusz i film w
następstwie obsypany i to w
obfitości Oscarami.
Ale musiałbym asystować
tobie na planie.
No, bo znów coś tam
zaniedbasz, zawalisz, pominiesz
i poprzestawiasz.
A swoją drogą, że zapytam,
czy wy wszyscy Australijczycy
jesteście tacy roztrzepani?
W Chrystusie i Maryi
Niepokalanej.
O. Marek Mularczyk OMI –
Poznań