wroclaw.repertuary.pl
Film

Cast Away - Poza Światem

Cast Away
Reżyseria: Robert Zemeckis

Repertuar filmu "Cast Away - Poza Światem" we Wrocławiu

Brak repertuaru dla filmu "Cast Away - Poza Światem" na dziś.
Wybierz inny dzień z kalendarza powyżej.

Plakat filmu Cast Away - Poza Światem
Tytuł oryginalny: Cast Away
Czas trwania: 140 min.
Produkcja: USA , 2000
Premiera: 19 stycznia 2001
Dystrybutor filmu: UIP-ITI

Reżyseria: Robert Zemeckis
Obsada: Tom Hanks, Helen Hunt, Christopher Noth

Zdobywca nagrody Akademii Robert Zemeckis oraz dwukrotnie nagrodzony Oskarem Tom Hanks po raz kolejny podejmują współpracę w CAST AWAY Poza światem, aby opowiedzieć historię o błogosławieństwach i okrucieństwach losu oraz możliwościach przetrwania ludzkiego ducha.Tom Hanks wciela się w postać Chucka Nolanda, inżyniera pracującego dla FedEx, którego osobiste i zawodowe życie jest całkowicie podporządkowane regułom czasu. Zawód zmusza go do ciągłych wyjazdów w najdalsze nawet zakątki świata i rozstań z narzeczoną Kelly graną przez Helen Hunt.

Pędzące w zawrotnym tempie życie Chucka zmienia się gwałtownie kiedy samolot, którym leciał rozbija się, a on ląduje na odległej wyspie. Pozbawiony podstawowych środków do życia musi walczyć o przetrwanie i stawić czoła emocjonalnym wyzwaniom izolacji.
Po czterech latach Chuck wraca do cywilizacji jako zupełnie odmieniony człowiek. Zdaje sobie sprawę, że utrata wszystkiego co kiedyś uważał za ważne była najlepszą rzeczą jaka mogła mu się przytrafić.


Średnia ocena: 5.0
rating 5.0 rating 5.0 rating 5.0 rating 5.0 rating 5.0 rating 5.0 rating 5.0 rating 5.0 rating 5.0 rating 5.0
Oceniono 2118 razy. | Oceń film

Wasze opinie

kaja 10. lipca 2001, 19:55

wspaniała rola Toma Hanks'a

Justus 28. kwietnia 2001, 19:47

Nie mogą iść na to ludzie przyzwyczajeni do wartkiej akcji - bardzo dobry film (wspaniałe zdjęcia)
Film pełen symboli, wspaniałej gry aktorskiej (mało który aktor potrafi zabłysnąc bez używania głosu), niesamowite pomysły na sceny i duża dawka dobrych zdjęć. Polecam.

Aknad 20. marca 2001, 13:16

niestey widz pozostaje do konca bez odpowiedzi na pytanie:czy bylo warto isc do kina

Eva Pawlusinska 7. marca 2001, 15:14

Jeszcze jedne ujecie wyspy i wychodze
Tak naprawde to film o milosci. Chuck zyje 4 lata na bezludnej wyspie, majac przy sobie zegarek ze zdjeciem swojej ukochanej. Tylko to utrzymuje go przy zyciu. Nie poddaje sie bo ciagle wierzy, ze jeszcze wroci i znowu beda razem. A tymczasem po tych okropnie dlugich 4 latach, kiedy wraca, okazuje sie ze milosc jego zycia znalazla sobie innego... Ale w koncu nie ma sie co dziwic, doszla do siebie po utracie ukochanego i zabrala sie za kogos innego. Na tym filmie milosc napewno nie jest prawdziwa. Prawdziwy jest jedynie tlusty pustelnik, ktory swietnie wyglada jak na kogos kto zywi sie tylko kokosem czy rybka.

LOLEK 5. marca 2001, 13:22

weź coś do jedzenia, bo będziesz glodny
katastrofa super, ale reszta trochę nudna

titus 24. lutego 2001, 2:06

bardzo chciałem coś dopisać, ale przeczytałem (początek) co napisał(a) szama
Powtórzę za znanym polskim zespołem: "Mniej niż zero...."

Austin 23. lutego 2001, 18:52

Wielki zawód...

mleko 22. lutego 2001, 16:22

beznadzieja okoliczna
Jak dla mnie film nie niósł żadnego przekazu, sceny mające wyciskać łzy zagrane były tylko trochę lepiej niż w "Niewolnicy Izaurze". Film przereklamowany. A podobno Tom Hanks ma rywalizować za ten film o swojego trzeciego Oscara:P

Spinoza 19. lutego 2001, 11:48

Katastrofa lotnicza jest godna ogladniecia i zaplaconych pieniedzy.

szama 18. lutego 2001, 17:12

bardzo sie nie nudziłem, jak napisał tu pewien samokrytyczny opiniodawca
Nie wiem czemu uparli się, żeby ‘castaway’ to znaczy ‘rozbitek’ przełożyć na ‘poza światem;’ typowo środkowoeuropejski komentarz w złym, postromantycznym guście...... to najzwyczajniej w świecie – rozbitek i tyle, bo się rozbił i jest rozbitkiem.......
Ale film jest niesamowity w swojej nudzie i bylejakości – składa się bowiem z życia jako takiego, to znaczy z nudy i bylejakości. Oraz z cierpienia w czasie. Trwałego i bolesnego, ale nie zabijającego, wśród małości i nudy, wśród wegetacji roślinnej, trwanie
Na tyle na ile ten Zameckis i Hanks potrafili to zrobić, a ponieważ są rasowymi Amerykanami, więc zrobili to po amerykańsku, czyli solidnie, ale nie błyskotliwie, dzięki bogu, nie błyskotliwie, i najważniejsze (za to powinni dostać Oskara), że w tym filmie nie ma nic....... – dostanie Oskara, za to, że czegoś nie ma, byłoby próbą dla komisji Oskarów... może jednak ją przejdą.
To jedna Ameryka opowiada o drugiej, ta Ameryka intelektualna i religijna o tej zapracowanej, niepiśmiennej i klerykalnej.
No dobra; nie ma w tym filmie zachwytu nad naturą (Emerson i ci właśnie unitarianie), nie ma opozycji dobrego dzikusa oraz tej natury naturalnej, więc niejako „bożej” wobec ponurego i ułomnego (bo jakoś nienaturalnego czyli – bezbożnego) społeczeństwa. Nie ma, i za to im się należy Oskar!
Za co jeszcze? Za to, że jest happy end, którego nie ma.....
nie ma nie tylko „happy” ale nie ma także „end”!! I to, że nie ma „end” to właśnie jest najfantastyczniejszy „happy end”! i to jest jedyna wyczuwalna ideologia tego przekazu: że właśnie nie ma „end”.......!!!!!!!!!
Za to im też się należy (za to, czego nie ma...)
Należy im się wreszcie Oskar za brak „przesłania” – już widzę, już słyszę te wszystkie wymądrzania besserwisserów, zapiewajłów oraz mówiących (i myślących) przez nos
Nie, będę mówił o tym, nie ma o czym, będę mówił o Hanks’ie (bo jest o czym)… naprawdę poszedł po swoje w tej roli, zrezygnował bowiem z aktorstwa i gwiazdorstwa a nie zachował się też jak na przykład Grotowski (chciał żeby zachowywali się – i tak robili – jego aktorzy). Nie celebrował swojej nicości ani nie robił czarów mistycznych z „niewiadomoco” (bo tak można w skrócie i nawet chyba dość trafnie określić tego Grotowskiego).
Miłość nie zwycięża, miłość przegrywa – zostaje takim właśnie trochę bezsilnym aniołem. Najsilniejszym, gdy nie zrealizowanym. Kochanie, tak jest w tym filmie.
Gdy zrealizowana... gdy mogąca – to nie ma czasu, bo korporacja (naprawdę) a potem kiedy on jest poza światem, „cast away” rozbitkiem, robią się jakieś dzieci, jakiś mąż dentysta (opiekuńczy), dom, życie, życie.... płacz, smutek, bylejakość, wszystko jedno, taczka żywota, dzieci, dzieci..... heroizm pozostania przy nijakiej bylejakości? No nie wiem, bo w końcu co to jest ta cała miłość? Jest fotografią, dzięki której ten gość się nie powiesił i postanowił jednak oddychać dalej (tak mówi, nieźle, jako program ideologiczny, minimalny? maksymalny?).
No i tyle – a inne? Inne - przepływają, sztuka, możliwość prawdziwej miłości (te szklane skrzydła – nie powiem, musisz zobaczyć...) i ich autorka, samotny anioł kobiecości, muza, piękno?? Też przepływa, chociaż poratowała, piękno i miłość. I to bez łubudu, bez hojra, hojra, bez apoteozy i nawet tej wrednej, (bo) rosyjskiej tragedii do pupy (raczej – do zbiorowej mogiły). Nie, nic z tych rzeczy proszę pani........
Miłość i piękno pozwalają przeżyć i się nie powiesić (jedyny symbol, to że kłoda drewniana, którą wiesza na próbę, czy wytrzyma stryczek wygląda trochę jak „nowoczesny” trup Jezusa zdjęty z krzyża, ale to tylko to z ideologii...)
No i najważniejsze: nie ma winnych, to nie twoja wina, to nie jego wina, on nie chciał, on to zrobił umyślnie. Intencja, przekroczenie, grzech. Nie, tego nie ma i to jest kolejna a może i najważniejsza rzecz, której nie ma na Oskara.
I jeszcze kolejna rzecz, której nie ma – nie ma dobrego świata i złego.
Nikt nie jest winien, nie ma miejsc dobrych i złych; zwłaszcza: – nie ma dobrych. Pod każdym bytem powierzchownym coś drży – smutek, śmierć, samotność, powierzchowność, życie, zarabianie na życie.
Duch „wspólnoty korporacyjnej” też tam (filmie) jest, nie taki dęty i sztuczny, jak ten co go znasz, ale taki domowo – rodzinny.
Pod tym wszystkim jest samotność i trwanie i ów czas, co to się go odbija na zegarze przy portierni i liczy w rozliczeniach oraz zarządzaniu (też tam jest) ale naprzeciw jest ten inny czas, właściwie bezczas; czas istnienia wobec obojętnej planety, której piękno wcale piękne nie jest, albowiem jest ono w nas i żaden stan pierwotny nic tu nie ma do rzeczy. A przyjaźń, miłość, poświęcenie i bohaterstwo są tylko w geście – tu skierowane są do piłki do kosza....
Nikt nas tu też niczym nie straszy. Straszyć można, jeśli jest piekło no i obligatoryjnie – niebo, choćby i nieosiągalne, więc – zwłaszcza piekło

becia 4. lutego 2001, 12:21

beznadzieja!!!!!!
Jeżeli byłoby więcej takich filmów to nie byłoby na co chodzić do kina. Kompletne dno! Nie rozumiem osób, którym się ten film spodobał.

Bartek /RattuS/ 1. lutego 2001, 11:41

Film dobry, choć pomysł odgrzany. Końcówka filmu bardzo rozczarowuje.
Film ogólnie dobry, śliczne plenery, dobre zdjęcia, chwilami wspaniała muzyka, kilka ciekawych pomysłów, ale...
Ale druga połowa filmu bardzo mnie rozczarowała.
Trochę za płytko przedstawione przeżycia bohatera na wyspie, oraz zupełnie nie pasujące do filmu zakończenie sprawiające wrażenie doklejonego na siłę.
Film dobry, ale niewiem czy żarliwie go polecać.
Pozdrawiam Bartek

Aneta 31. stycznia 2001, 17:34

Współczesny Robinson Crusoe - chwilami trochę nudny
Film typowo amerykański - czasem śmieszny, czasem smutny z podniosłym zakończeniem.
Naprawdę świetna gra aktorska Toma Hanksa.

simon 31. stycznia 2001, 16:47

Wg mnie trochę przeraklamowany, ale bardzo nie nudziłem się na seansie
Jest to po prostu amerykańska wersja współczesnego Robinsona Crusoe, z typowym dla amerykańskim "Happy End'em" - no może nie tak typowym jakby się można było spodziewać, ale ...

Marcin 31. stycznia 2001, 15:43

Dawno nie bylem na takim dobrym filmie

Dodaj nowy komentarz Cast Away - Poza Światem

Twoja opinia o filmie: